PtakuMaTiki...Terka...Bieszczady...
Komentarze: 0
Miałam opisać pobyt w Bieszczadach więc się zaniego zabiore...Pierwszego dnia sierpnia w niedzielę przybyłam wraz z siostrą i jej dwiema przyjaciołkami na pole namiotowe w Terce...Przywiózł nas tato Pela (kolezanka siostry)...moi rodzice mieli dojechac popołudniu...Nieczekając nanich rozbiłyśmy 2 namioty (z tego jeden był nasza garderobą) i plandeke...A następnie wyruszyłysmy do najbliższeko (2km) i jedynego sklepu w okolicy na wyżere...Potem przyjechali rodzice wiec pomogłyśmy im sie rozłozyc...I znowu wyruszyłysmy do sklepu...ale wracając poszłysmy nad rzeke (magiczne miejsce) gdzie było pełno kaczego mydła...pisałysmy na kamieniach nasze imiona,myslałysmy zyczenie i wrzucałysmy do rzeki...(wszystkie bez wyjatku pomyslałysmy że chciałybysmy spotkac jakichs fajnych chłopców...hehehehe,ale sobie niemówiłysmy zyczen,dopiero po fakcie..) Gdy wyszłysmy na droge (zero ruchu) dostałysmy strasznej glupawki...dziewczyny zaczeły tanczyc i wogule strasznie sie wygłupiałysmy...do czasu gdy zza zakretu wyszło 6 harcerzy...myslałysmy ze oni sa jacys młodzi bo strasznie byli odnas daleko...ale ciagle zblizali sie w nasza strone...zobaczyli ze tanczymy wiec tez zaczeli sie wygłupiac i chodzic na rekach...ale gdy byli niebezpiecznie blisko obydwie strony spokojnie przeszły obok siebie (strasznie to komicznie wygladało...heheheh...) Zaczepili nas wkoncu...no i nasza znajomosc zaczeła sie na dobre...hehehehe...duzo sie działo...ale najmocniej zapamietam to ze jechałam pierwszy raz stopem...Był to wtorek i wybrałysmy sie z nimi do Polanczyka...stopem...niezła frajda...a wogule to strasznie zanimi tesknie...oni tam do konca wakacji siedza...a potem wracaja do Koszalina :(
A wszystko zaczeło sie odtych kamieni...
Dodaj komentarz